środa, 28 stycznia 2015

Fleur Noir




Fleur Noir vel Mimi
Mimi kupiłam ponieważ szukałam bardzo fajnego konia do sportu. Szukając tego konia określiłam go tak: ogier/wałach, dozwolone maści to kara, kasztanowata, skarogniada, minimum 168 wzrostu, max 4 lata. Jak widać znalazłam :D Wszystko się zgadza! No prawie :P

Czemu akurat Mimi? Przykuła moją uwagę już na pierwszych zdjęciach które dostałam. Przejrzałam bardzo dużo ogłoszeń w PL jak i za granicą. Nic mi nie pasowało.
Pewna osoba-która teraz jest moją najlepszą przyjaciółką, która potrafi mnie kopnąć w dupę jak mówię głupoty, której dom jest moim drugim domem- kupiła ode mnie Arantę oraz znalazła Mimi dla mnie.
No to Mimi kupiona, zapakowana, przywieziona. Zaczynamy pracę!
Ha! Żeby to było takie proste. Ok na początku było :D Koń był idealnie grzeczny! Aniołek! Może troszkę płochliwy ale i tak cudowny. Kilka miesięcy pracy, zaczęły się jazdy po czworoboku, wszystko pięknie.
Przyszły wakacje. Czas wyjechać na praktyki. Konie zostały a Sylwia pojechała za granicę się uczyć.
Jak pojechałam to musiałam też wrócić. Tak tak tak. Już się domyślacie zaczęły się schody, bardzo strome schody.
Fleur zrobiła się bardzo nieufna i płochliwa. Wniosek coś musiało się stać-do tej pory nie wiem co.
Wiecie jak to jest leczyć coś ale nie wiedzieć co?

Spędziłyśmy tydzień w Centku. Z perspektywy czasu wiem, że nie był to dobry pomysł. Ten wyjazd bardzo zachwiał moją psychiką. Był to okres kiedy byłam w wielkim dołu i musiałam przestać sobie kopać ten dół. Ja założyłam, że ten wyjazd pomoże mi stanąć na nogach, odpocząć.
Pewnie się zastanawiacie co mnie tak rozłożyło?
Już tłumaczę:
-ostatnie miesiące szkoły, bardzo dużo nauki, walki o oceny.
-potem cudowny lecz męczący miesiąc praktyk
-sprawy prywatne
-brak odpoczynku 
-choroba
-18 urodziny.
Niby nic poważnego ale wszystko zaczęło mi się sypać w rękach. Tak się złożyło, że dzień przed wyjazdem do Centka leżałam z gorączką ponad 38 stopni. Moi rodzice byli przeciwko wyjazdowi ale ja byłam uparta. Pojechałam wpychając w siebie tony lekarstw-nigdy tak nie róbcie, dopiero teraz rozumiem jak głupie do było!
W Centku usłyszałam, że powinnam sprzedać Mimi. Byłam nawet blisko sprzedania jej. Dzięki mojej kochanej Yo i trenerowi Noir została ze mną. Wróciliśmy do domu, moje wykończenie fizyczne i psychiczne dało o sobie znać. Choroba zaleczona a nie wyleczona położyła mnie na ponad tydzień do łóżka. Wakacje się skończyły, czas iść do szkoły- klasa maturalna.
Miałam pewien wybór. Dokładniej albo jeden koń zostaje sprzedany albo idzie na pierwsze miesiące szkoły w trening. No i Mimi pojechała w trening. Pani Ania bardzo pomogła jej odzyskać równowagę psychiczną, chociaż nie było idealnie(tak jak przed moim wyjazdem).
Mimeczek wrócił, mi się udało trochę poukładać moje życie.
Od tej pory idzie nam coraz lepiej, ja odzyskuje moją pewność siebie i równowagę. Dzięki czemu wracam na pozycję przewodnika Mimi, któremu ona może ufać.

Wszystko to co się działo dało mi do zrozumienia, że czasem warto trzymać się swoich przekonań i nie latać po świecie w poszukiwaniu... no właśnie w poszukiwaniu czego?
Dlaczego nie sprzedałam Mimi? Bo bardzo kocham tego konia, bo bardzo w nią wierze, bo jeśli bym ja sprzedała wybrałabym łatwiejszą drogę-a to jeszcze bardziej by mnie załamało.

Fleur Noir- bardzo delikatny koń, jednak dający dużo satysfakcji i pracy.
 Odsłoniłam przed wami bardzo dużą część, nawet prawie całą, naszej historii. Pozwoliłam wam zobaczyć mnie z innej strony. Teraz możecie ocenić mnie w inny sposób.  Trzymajcie kciuki żeby zakończyła się spektakularnym happy endem. <3 

Ojoj! Ale się rozpisałam :D Pozdrawiam tych co dotrwali do końca! <3 











2 komentarze:

  1. Gratuluję :) z Mimi idzie ci świetnie!
    Rób takie dłuższe posty, super się to czyta :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam! :)
    Wiem z doświadczenia, że czasem nie jest łatwo nie poddać się w chwilach zwątpienia, ale zazwyczaj późniejsze efekty pokazują że było warto. Trafiłam tutaj z Twojego fp, w Mimi widać ogromną różnicę i naprawdę fajnie się czyta Twoje posty i ogląda jak pracujesz z końmi.

    OdpowiedzUsuń