środa, 20 lipca 2016

Niuniowe zawody i przygotowania

 Niuniowy trening przyśpieszony do zawodów :) 8 dni pracy, początkowo był plan wystartowania tylko w ujeżdżeniu. Później pojawiła się nadzieja na skoki, na starcie odrzuciliśmy cross.
Mały dzielny kucyk pierwszego dnia pokazał, że potrafi o wiele mniej niż przypuszczałam (np. skręcanie tak jak trzeba i chodzenie w prawo) ale udowodnił też, że bardzo szybko się uczy i ma bardzo przyjemny charakter do pracy. :) Czarna wodza poszła w ruch, szczególnie przy galopie. :P
Czarna to zdecydowanie mój ulubiony patent, jednak używam jej jak najmniej i tylko czasami.




Kolejnego dnia było trochę gimnastyki. I tutaj Niunio znów zaskoczył tym jak bardzo angażował się w pracę i tym, że odbił się od ziemi :D Kiedy był młodszy przeskoczenie mini krzyżaczka było bardzo ciężkie. Czarna wodza została w stajni i była to bardzo dobra decyzja. :)
Na koniec Niunio poskakał sobie w korytarzu, spodobało mu się. I pojawiła się mała nadzieja na to, że pojedziemy skoki.


Dnia trzeciego okazało się, że mały dostał zakwasów i poszliśmy tylko na spacer i się porozciągać. Kolejnego dnia mięśnie kucyka miały się lepiej więc dodaliśmy stęp na halterku i zaprzyjaźnianie się z niebieską plandeką. 
Dalej pracowaliśmy nad rozluźnieniem i kręceniem wolt + bardzo dużo przejść. Ostatecznie udało nam się dojść do bardzo dobrego, jak na tak krótki okres pracy, poziomu. 





Niunio to cwana bestia i małe przeszkody ma w dupce. Najbardziej podobają mu się oksery. A co do kłody to uważa, że najlepiej ją przeturlać... Ostatecznie 80-90 cm szło mu najlepiej ale udało się dotrzeć nawet do 105 cm. Małego bardzo przyjemnie prowadzi się od przeszkody do przeszkody, pozwala kontrolować prędkość i miejsce wybicia, chociaż czasami zapomina, że to ja tu jestem kierowcą. :D 
Później były duże deszcze i dwa dni wolnego przed samymi zawodami. 



Pomimo prawie zerowej koncentracji Niunia na mojej osobie, przerażenia szrankami i konikami biegającymi w różnych kierunkach, namiotami w których siedzą sędziowie. Udało się przejechać czworobok w całkiem dobrym stylu. Oczywiście nie mogło być za łatwo, więc Niunio już przy wjeździe na czworobok usiłował z niego wyjść i przez chwilę straciliśmy kontrolę nad skręcaniem, później udało nam się spłoszyć i zgubić strzemię. A w galopach strzelić kilka lotnych-tylko szkoda że nie robimy ich kiedy ja chcę. 


Grzybek - takie zyskał imię przy "obcięciu" grzywy- to bardzo miły i kochany koń w którym nie ma ani kropelki agresji. Taki charakter sprawia, że bardzo łatwo zaprzyjaźnia się z innymi końmi. Na zawodach też zdobył swojego przyjaciela <3




Ze skoków zrezygnowaliśmy, podłoże nie dopisało, padało, Niunio ślizgał się na każdym zakręcie i odmawiał każdego skoku, nie licząc krzyżaka. Kolorowe drągi okazały się zbyt przerażające i brak możliwość złapania równowagi w czasie jazdy tylko potęgował jego niechęć do skakania. No i dodatkowo w czasie galopów zgubiliśmy podkowę. :(
Skoki odpuściliśmy dla wspólnego bezpieczeństwa.
Mimo wszystko jestem bardzo zadowolona z Niunia i tego jak się zachowywał podczas swoich pierwszych zawodów. :) 

sobota, 21 maja 2016

Przestrzeń osobista.


Każdy z nas ma czasami potrzebę bycia tylko ze sobą, zamknięcia się w swojej przestrzeni osobistej. Bardzo nas denerwuje kiedy ktoś próbuje nam wtedy wejść do głowy(przynajmniej mnie). Jest to dla nas chwila odpoczynku, czas na przemyślenia, przypływ nowych pomysłów itd. itp. Przestrzeń osobista to takie miejsce gdzie wpuszczamy tylko te osoby którym ufamy i dla każdego człowieka mamy zarezerwowaną inną "odległość" od nas. Część rzeczy z tym związanych robimy podświadomie, np osoby które są miłe dla naszego oka lub się nam podobają dopuszczamy bliżej. 
Konie też tak mają. U dzikich koni można zauważyć takie coś jak wybieranie sobie partnerów względem maści, budowy itd. Często ogier w swoim stadzie ma klacze tylko jednej maść bo zwyczajnie takie mu się podobają. Nie, to nie żart. U koni udomowionych takie zachowanie zanikło, nie mają zbyt dużego wyboru co do łączenia się w stada. Jednak mimo wszystko możemy zauważyć, że konie nawiązują ze sobą jakiś rodzaj przyjaźni. Ruda całe życie była bardziej związana z ciemnymi końmi, najlepiej karymi lub skarogniadymi. Tak jest też teraz, chodzi po padoku z trzema innymi końmi i najbardziej zżyta jest z wałachem który jest najciemniejszy, chłopak jest skarogniady więc ma szczęście. Hamara rży do niego jak szalona. Ale często też zauważam, że oddala się od stada i zajmuje się sobą. Widać podobieństwo między ludźmi i końmi?
Mój trener często mówił, że trzeba pozwolić koniu być koniem. Co to tak naprawdę znaczy? 
W obecnych czasach na siłę próbujemy zrobić z konia naszego "towarzysza życia", zadbać o niego, zapewnić wszystko co najlepsze. I nie ma w tym nic złego, jeśli nie przesadzimy. Bardzo łatwo jest przekroczyć zdrową granicę. Jestem pewna, że każdy z was zna chociaż jedną taką osobę która nie odstępuje swojego konia na krok, stoi przy nim jak je, cały czas głaszcze i przytula, jeśli koń chodzi po pastwisku to co chwilę do niego przychodzi. Za to zachowanie kopyciaka jest odwrotne, najchętniej by zwiał i się zakopał w trawie ze swoim stadem. I tu przechodzimy do tego czym jest przestrzeń osobista konia. To czas który dajemy koniu na bycie koniem, zwyczajnym prawie dzikim stworzeniem które chodzi po pastwisku, je, tworzy więzi z innymi końmi, tarza się, biega, bryka , zajmuje się sobą, ma czas na odpoczynek. Zdrowa relacja z koniem to taka w której każda strona szanuje przestrzeń osobistą tej drugiej. Czyli my nie siedzimy w życiu konia przez 24 godziny na dobę. Robimy swoją robotę z koniem, trochę się z nim bawimy i pozwalamy wrócić stworzeniu do własnego świata. 

W każdej relacji są dwie strony. Tutaj drugą stroną jest nasz koń. On też musi szanować naszą przestrzeń osobistą, nie wchodzić na nas, nie podgryzać, nie zaczepiać przez cały czas gdy go czyścimy albo stoimy obok, nie próbować stać się przewodnikiem stada. Kiedy znajduje się w naszej przestrzeni, powinien zachowywać się łagodnie, nie nachalnie etc. Jest sporo koni które nie mają szacunku do człowieka i jego przestrzeni, kiedy obok nich stoimy cały czas jesteśmy zaczepiani nawet jeśli dajemy wyraźny sygnał, że już dość, koniec, wystarczy. Tutaj najczęściej jesteśmy sami sobie winni. Powodów może być wiele, rozpieszczenie źrebaka, odcięcie młodego konia od stada co powoduje że taki stworek nie może nauczyć się poprawnych zachowań, reakcji itd. Nawet ciągłe podkarmianie konia smakołykami i pozwalanie na zaczepki wpływa na jego szacunek do nas. 
Trzeba pilnować siebie i konia. Szanować końską przestrzeń i nauczyć konia szanowania naszej. Nie wiem jak wy ale ja o wiele bardziej lubię osoby i konie które maja właśnie ten szacunek do mojej przestrzeni osobistej. 

A tym którzy dotarli do końca serdecznie gratuluję. <3

piątek, 20 maja 2016

Danse Avec Lui - Zatańcz z nim

Danse Avec Lui. 

Mój ulubiony i bardzo wyjątkowy film, niesie ze sobą wielki przekaz o którym często zapominam. Dzisiaj nie będę wam opowiadać o filmie. Chciałabym się zająć czymś co zostało tam powiedziane. 
"Jeśli chce Pani zyskać sympatię konia proszę go nie obciążać swoimi kłopotami. Problemy trzeba rozwiązywać samodzielnie."
Ostatnio miałam trochę problemów i zmartwień. W między czasie między mną a Rudą zaczęło się psuć, robiłyśmy coraz więcej, wyższe wymagania. Tylko bez radości z pracy, bez chęci do następnego treningu. Macie tak czasami? 
Zastanawiałam się czemu tak jest. Co się dzieje? O co chodzi? Przecież pomoce są dobre, kondycja i zdrowie konia też. A jednak cały czas jest jakiś problem, bunt, złość, walka. Czasem mniej, czasami bardziej. Był progres umiejętności, nowe elementy. 
Dzisiaj zrozumiałam co jest, a raczej było problemem. Tak jak wspominałam, dużo się martwiłam. Przy pracy odbiegałam myślami w kierunku moich problemów, myślałam o tym nawet jak kładłam się spać, jadłam, chodziłam, cały czas. Nie cieszyłam się czasem który spędzałam z moim koniem. Co dajemy innym jeśli nie swój czas? (Tak to kolejny cytat.) Tylko wiecie... Problem był w tym, że wtedy o tym zapomniałam. Szukałam nie tam gdzie trzeba. Zrozumiałam to dopiero dzisiaj. Wszystkie moje zmartwienia udało się zażegnać. 
Wczoraj byłam w stajni, było miło i przyjemnie. Zwyczajnie wróciłyśmy do pracy po tygodniu przerwy, koń był luźny, chętny do pracy, zero nerwów, złości, spinania się. Czysta przyjemność, koń idealny pomimo dużej przerwy. Dzisiaj znów to samo, baba skupiona na pracy, idealnie przychodząca do łapki, pozytywna. Poprosiłam o nagranie galopów. Na filmie zobaczyłam jedną rzecz. Cieszę się jak głupia, jadę z wielkim bananem na twarzy jakbym chciała pozbierać muchy zębami. Już dawno nie uśmiechałam się z samej zwykłej jazdy. I tutaj przechodzimy do sedna sprawy. Czasami martwimy się tak bardzo, że nie zauważamy tego jak obciążamy tym siebie. Ludzi można oszukać, zwierząt nie, one to czują. 
Nie na wszystko mamy wpływ, nie wszystko możemy zmienić, nie ma sensu martwić się na zapas. Moja współpraca z Hamarą pokazała mi jak ciężkie sprawy czasami nosimy na swoich ramionach, jak wiele zmienia spokój w sobie. I trzeba pilnować, żeby ten spokój trwał, bo przecież będzie dobrze. Po każdej burzy wychodzi słońce, a burza też czasami jest potrzebna, żeby wyładować wszystko co się zebrało. 

Ja powoli odzyskuję siebie, wiem, że jeszcze nie wszystko jest załatwione ale jestem na dobrej drodze. Na koniec zostawiam was z moim ulubionym cytatem: 
"To właśnie czuje jeździec. Miłość."

środa, 2 marca 2016

Zostałam damą. :P


Oficjalnie zostałam damą. :) Zaliczyłam jazdę w damskim siodle. Chciałabym się podzielić z wami swoimi odczuciami i spostrzeżeniami.
Po pierwsze jazda w siodle damskim nie jest jazdą bokiem. Też się zdziwiłam! Tyłek siedzi prosto, ramiona siedzą prosto. Tylko prawa noga jest przełożona na lewą stronę.
Główna zasada jazdy to prawe ramię w tył, cofamy mocniej niż normalnie. I ta dam! Równowaga zachowana. Jakie są moje odczucia? Bardzo pozytywne, świetna zabawa, zawsze coś nowego, i wcale nie jest to tak trudne jak myślałam, oczywiście do najprostszych też nie należy. Rzecz która bardzo mnie zaskoczyła: z tego siodła praktycznie nie da się wypaść. 
A moje odczucia dzień po treningu? Boląca pupa, plecy, ramiona, wszystko. :D Mam nadzieję, że Hamara czuła się lepiej. 
A z perspektywy konia? Cóż, Ruda na początku zdziwiła się brakiem jednej nogi, po ok 20 minutach treningu załapała o co mniej więcej chodzi. Jednak z upływem czasu moja cwana bestia załapała też, że bat to nie jest łydka i starała się go ignorować. Każdy wie, że konie kombinują jak tylko się da. :D
Plus jest taki, że na koniec udawały nam się już ładne kłusy w których nie latałam jak latawiec przyczepiony sznurkiem do konia. Ba!! Nawet udał nam się równy okrągły(no może bardziej jajkowaty) galop. :) 
Na pewno będziemy uczyć się dalej. 



Jeśli spodziewaliście się wskazówek to mam tylko jedną. 
Polecam poduszkę pod tyłek na następne 2 dni po treningu i na trening też. :D 

Resztę rad i wskazówek sobie odpuszczę bo nawet nie wiedziałabym co wam napisać. 


Trzymajcie się mordki :* 


sobota, 13 lutego 2016

Rozstania i .... powroty :)

Tą notkę zaczęłam pisać jeszcze w październiku od tego czasu wiele się zmieniło. Postanowiłam ją dokończyć. :)

https://www.youtube.com/watch?v=u33BUTrByjU



Mam nadzieję, że zrozumiecie moją potrzebę zmian i chęć spełniania marzeń. Chce się rozwijać z wielu płaszczyznach. Kolejny cel został osiągnięty, udało mi się ułożyć konia który wcale nie chciał ze mną współpracować i potwornie nie lubiłam na nim jeździć. Tak o Mimi mowa.
jestem dumna z poziomu do jakiego udało mi się ją doprowadzić i z tego, że zrobiłam to nie przez złamanie konia tylko dogadanie się z nim.
 Mimi z małej tykającej bomby stała się dzielnym dużym koniem który stara się dogadać z człowiekiem, jest chętny do pracy. Już nie ma w koniu tej złości, która przeszkadza z pracy i którą trzeba przez cały czas kontrolować.
(W tym momencie zapisałam notkę i przestałam pisać bloga teraz wracamy.)
Co do Noir: udało nam się osiągnąć cel :) Mimeczka jest cudownym koniem. Doszłyśmy daaaleko. Aktualnie kara przebywa w Finlandii.
Tak chodziła Mimi przed wyjazdem do nowego domu. Nowi właściciele bardzo się cieszą i są zachwyceni karą. 
Za to Złotko zamieszkało w Warszawie. Robi ogrooomne postępy jest bardzo chętny do pracy i kocha ludzi. :)

 https://www.youtube.com/watch?v=o58oiMnXkzM <-- tutaj macie film ze złotym chłopakiem. Chociaż teraz do już dorosły koń, powinnam nazywać go złotym mężczyzną. 
A Ruda, no cóż- to Ruda! U niej zawsze wszystko świetnie. 

Obiecuję, że blog wraca do życia. 
I ja też wracam do życia. :)