środa, 2 marca 2016

Zostałam damą. :P


Oficjalnie zostałam damą. :) Zaliczyłam jazdę w damskim siodle. Chciałabym się podzielić z wami swoimi odczuciami i spostrzeżeniami.
Po pierwsze jazda w siodle damskim nie jest jazdą bokiem. Też się zdziwiłam! Tyłek siedzi prosto, ramiona siedzą prosto. Tylko prawa noga jest przełożona na lewą stronę.
Główna zasada jazdy to prawe ramię w tył, cofamy mocniej niż normalnie. I ta dam! Równowaga zachowana. Jakie są moje odczucia? Bardzo pozytywne, świetna zabawa, zawsze coś nowego, i wcale nie jest to tak trudne jak myślałam, oczywiście do najprostszych też nie należy. Rzecz która bardzo mnie zaskoczyła: z tego siodła praktycznie nie da się wypaść. 
A moje odczucia dzień po treningu? Boląca pupa, plecy, ramiona, wszystko. :D Mam nadzieję, że Hamara czuła się lepiej. 
A z perspektywy konia? Cóż, Ruda na początku zdziwiła się brakiem jednej nogi, po ok 20 minutach treningu załapała o co mniej więcej chodzi. Jednak z upływem czasu moja cwana bestia załapała też, że bat to nie jest łydka i starała się go ignorować. Każdy wie, że konie kombinują jak tylko się da. :D
Plus jest taki, że na koniec udawały nam się już ładne kłusy w których nie latałam jak latawiec przyczepiony sznurkiem do konia. Ba!! Nawet udał nam się równy okrągły(no może bardziej jajkowaty) galop. :) 
Na pewno będziemy uczyć się dalej. 



Jeśli spodziewaliście się wskazówek to mam tylko jedną. 
Polecam poduszkę pod tyłek na następne 2 dni po treningu i na trening też. :D 

Resztę rad i wskazówek sobie odpuszczę bo nawet nie wiedziałabym co wam napisać. 


Trzymajcie się mordki :*