sobota, 4 kwietnia 2015

Let me tell You the story of my life.

Zostałam poproszona o napisanie wpisu na temat moich początków jeździectwa. :) 

To będzie swojego rodzaju historia o moim życiu.
Zaczęło się nawet nie wiem kiedy, chyba już jak się urodziłam. Od zawsze latałam za konikami. Miałam miliony, tak miliony, koników zabawek. Musiałam pogłaskać wszyyyystkie mijane koniki, kucyki, zaliczyć oprowadzanki-najlepiej 10 razy. Mój wujek miał konia, zimnokrwistą klacz Baśkę(oryginalne imię) a ja jak na prawdziwego koniarza przystało "pomagałam" mu we wszystkich pracach polowych, które tylko byłam w stanie zaliczyć. Jeśli dziadzio pożyczał konia to ja wracałam wierzchem :D oczywiście mojego rączego rumaka zawsze ktoś pilnował.

Zaraz gdzieś wam znajdę moje pierwsze zdjęcie na koniu! Ok na kucyku :D

Tak to właśnie mała Sylwia na koniku :) 
W wieku ok 8-9 lat byłam u mojej rodziny nad morzem i tam pierwszy raz pojechałam do szkółki jeździeckiej, Pani Instruktor zabrała mnie na spacer po lesie na koniu-który już teraz to wiem!- był fiordem. 
Jako 10-11 letnia dziewczynka przypadkowo trafiłam z moimi rodzicami bo szkółki jeździeckiej "Pod lasem". Wymuszając na tatusiu pierwszą lekcję jazdy konnej rozpoczęłam moją przygodę z jeździectwem. Od tamtej pory regularnie (raz w tygodniu :D) miałam lekcję jazdy konnej. Jeśli byłam grzeczna, uczyłam się i miałam więcej czasu to było więcej jazd. Cała moja rodzina zainteresowała się jeździectwem i każdy w jakimś stopniu jeździć potrafi. 
W tej chwili najwięcej czasu z końmi spędzam ja i mój tato. 

Właśnie w tamtej stajni spędziłam bardzo dużo czasu. 

W 2009 roku tato w środku nocy wyciągną mnie w piżamie z łóżka. Zabrał jakieś moje rzeczy i pojechaliśmy po cichu wykradając się z domu w nieznanym mi kierunku. 
Jak się później okazało pojechaliśmy kupić koniki.
Dwie klacze Arantę i Hamarę. Obie urodzone w 2006 roku. 




To są właśnie pierwsze zdjęcia Aranty, kilka dni po przyjeździe do stajni w której tymczasowo stała ona i Hamara. :) Początkowo Aranta była moją miłością, była strasznie spokojna i mimo strachu przed człowiekiem uwielbiała się przytulać. 



A ten duży jelonek to właśnie Hamara :) Początkowo bardzo jej nie lubiłam, była nerwowa, duża ciągle się wierciła. Nie lubiła być głaskana, nie przychodziła do mnie na wybiegu. Jej rozmiar i zachowanie zwyczajnie mnie do niej nie zachęcało. 
Ruda miała ok 165 wzrostu, a Ari nie całe 160. Dla małej dziewczynki to spora różnica. 

Bardzo się cieszyłam, że mam własne koniki. Z perspektywy czasu wiem, że lepszym wyborem byłby zakup 7-8 letnich koni z doświadczeniem i wiedzą. 
Jednak na nasze szczęście spotkaliśmy ludzi, którzy umożliwiali nam dalszy rozwój. 
Ok rok później zmieniło mi się moje widzi mi się i pokochałam Hamarę. Co było tego powodem? Hamara była bardziej spokojna i zrównoważona pod siodłem gdy jeździłam sama. A ja mając traumę z upadku byłam się nerwowych koni i galopowałam tylko jak byłam sama, chyba że na szetlandzie o którym zaraz opowiem. 

To są zdjęcia z 2010 roku. widzicie tego małego gniadego pierdka z tyłu? To jest moja towarzyszka życia dziecięcego Kropka. 

Kropka nie była moja, była jedynie pod moja opieką. To właśnie na niej uczyłam się skakać i wystartowałam w zawodach skokowych z marnym skutkiem :D eliminacja nas dopadła bo przeszkoda w kropki była dla Kropki zbyt straszna. 
Wreszcie stwierdziłam, że jestem za duża na kucyka i zaczęłam "ostro" pracować z Hamarą. W pewnym momencie doszło do tego, że stałam się jedynym jeźdźcem Rudej. Przez cały ten czas liczba koni w mojej stajni się zmieniała.
Trzecim naszym koniem był Ares syn Aranty. 

Siwy koń to Piegrzym, a gniady Ares. Na drugim zdjęciu w tle Hamara i Niunio. 
W mojej stajni liczba koni ciągle się zmieniała.
W maju 2013 roku trafiłam z Rudą to Jarka Wierzchowskiego. I tam zaczęła się moja poważna przygoda z ujeżdżeniem. 
Resztę tej historii chyba już znacie. Czy może nie? 

A to, to jestem ja teraz :)
Moja droga się dopiero zaczyna, czeka na mnie jeszcze wiele rzeczy. 
Trzymajcie kciuki, zrobię wszystko co trzeba, żeby spełnić swoje marzenia. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz