Ja i właściciele stajni Pasja zorganizowaliśmy klinikę jeździecką z Panią Olgą. Było to nie cały tydzień temu, wiele z was pyta mnie o opinie na fb, dlatego pisze tutaj. Czy polecam? Tak! Na naszej klinice pierwszego dnia było chyba 7 jeźdźców, drugiego 9. W każdą jazdę Pani Olga bardzo się angażowała, poziom był dostosowany do jeźdźca i konia. Ja i Monika-właścicielka stajni- pytałyśmy uczestników o opinie i każdy był zadowolony.
Pierwszego dnia-sobota- było szybkie "poznanie się z jeźdźcami" i zabraliśmy się do pracy. Start był na 9 ale ja dotarłam dopiero po 10 i po 20 minutach zabrałam się za siodłanie. Praktycznie w pierwszych chwilach Hamara została określona jak trudny koń i zajęłyśmy się problemem nr 1 czyli moją ręką, która była wyciągana przez Rudą do przodu. Na zdjęciach widać, że zastosowałyśmy prosto wyglądające ćwiczenie-oparcie ręki przy siodle. Sama na początku byłam przekonana, że to baaaardzo łatwe zadanie. :D Po 15 minutach Hamara udowodniła mi, że nie. Dzielnie dobrnęłyśmy do końca treningu. ^^
Pani trener dużo mi pomagała i tłumaczyła. A mnie nigdy nie przestanie dziwić jak wiele zmieniają małe rzeczy. :)
Po wszystkich treningach Rudolf poszła się wytarzać w piasku, a po naszej kolacji poszłyśmy trochę na trawkę- małej też należy się wypoczynek :P
Dzień drugi-niedziela.
Dzień drugi-niedziela.
Tym razem miałyśmy baaardzo duuużo szczęścia, jeździłyśmy prawie na końcu, a przed naszą jazdą padał deszcz :P na szczęście kiedy wyszłam z Rudą pojawiło się słońce :D.
Tym razem mając w pamięci wcześniejsze zasady skupiliśmy się trochę bardziej na mnie i tym jak siedzę.
Dzidzia trochę się uspokoiła i była bardziej chętna do współpracy. Bardzo dużo przejść, pracy nad nieruchomą ręką, stabilnym głębokim dosiadem. W połowie treningu udało mi się usiąść i przestać robić "fale dunaju" :D
Jestem dumna z naszych niedużych postępów, jeśli macie pytania piszcie gdzie chcecie :) na maila, w komentarzach czy na fb. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz