sobota, 24 lutego 2018

TE dni i jazda konna.

Ostatnio byłam w Hiszpanii i miałam okazję odwiedzić stajnię pełną koni iberyjskich. Wszystko było cudowne nie licząc jednego małego szczegółu, mojej cudownej miesiączki która zaczęła się dzień przed planowaną wizytą stajni.
W lipcu startowałam w zawodach WKKW, wszystko szło cudownie kiedy drugiego dnia dostałam okresu. 
Kiedy zdawałam brązową odznakę-jak już się pewnie domyślacie- też miałam te dni. 
Ten kobiecy post ma wam pomóc czuć się komfotrowo i rozwiać wszystkie wątpliwości i odpowiedzieć na wszystkie pytania. 
Wygooglowałam sobie najczęstrze pytania w tym temacie i biorę się za odpowiadanie najbardziej dokładnie jak potrafię. :)



1. Czy można jeździć konno w czesie okresu. 
Tak, można. W teori ruch zmniejsza ból odczuwany podczas okresu. Jednak pamiętajcie, że jeśli nie czujecie się dobrze to sobie odpóście. Ja naprzykład pierwsze dni przechodzę potwornie, towarzyszy temu zazwyczaj ogromny ból brzucha i głowy, czasem mdłości, zawroty głowy. W związku z tym w pierwszy dzień zazwyczaj odpuszczam nawet zawody. Róbcie wszystko co sprawia, że czujecie się dobrze. :) Mojej koleżance po jeździe poprawia sie humor, organizm wytwarza endorfiny i ból ustępuje. Zazwyczaj wybiera się na lekki spacer. :P 
Jeśli dopiero zaczynacie miesiączkować odpuśćcie mocne treningi, watro sprawdzić swój organizm, nie rzucać sie na głęboką wodę. 

2. Tampon czy podpaska? A może coś innego?
Ja wybieram kieliszek menstruacyjny. Zrobiony jest z silikonu, aplikuje się go podobnie jak tampon. Jest jednak wygodniejszy i bardziej higieniczny, można go dłużej nosić i co najważniejsze jest bardziej niezawodny(nie ma opcji by z poprawnie zaaplikowanego coś się wydostało). :) Nawet pływanie z nim nie sprawia problemu. Jednak na ten zakup trzeba wydać trochę pieniędzy, co może być minusem ale za chwilę pojawia się plus bo jeden odpowiednio zadbany kieliszek będzie z nami żył przez kilka lat(ok 10 lat zdaniem producentów). Tutaj należy też pamiętać aby nie kupować tych najtańszych, z wątpliwej jakości sylikonu, kieliszków. Polecam zainwestować w kieliszek lepszem marki np. firmy MeLuna. 
Kieliszek tak jak i tampon jest też dla dziewic(należy wybrać mniejszy rozmiar). Używanie go nie spowoduje, że przestaniesz być dziewicą. 
Nie zależnie czy wybierzesz tampon czy podpaskę(czy też oba), należy wymienić je na nowe przed jazdą oraz po niej. Jeśli zdecydujesz się na podpaskę wybierz tą ze skrzydełkami i z miększego tworzywa(te twardsze mogą obcierać, szczególnie te bardziej "sztuczne"). 
Dla osób uczulonych lub tych które za jakiegoś powodu nie mogą urzywać podpasek czy też tamponów są stworzone jeszcze podpaski wielorazowe. Zostawię wam link do filmu o nich, sama nie używałam więc nie mam opini na ten temat ( i do innych rzeczy też). 
Następna odpcja to tampon bez sznurka, bardzo chłonna gąbeczka.
Pamiętajcie też, że można łączyć różne opcje np tampon + podpaska. Więc jeśli boisz się, że coś przecieknie, przesunie, zawinie, zabezpiecz sie podwójnie. ;)
Kubeczek/kieliszek menstruacyjny : https://www.youtube.com/watch?v=ylWjFhJyWmI
Podpaski wielorazowe https://www.youtube.com/watch?v=NuAXspZcePA
Tampony bez sznurka https://www.youtube.com/watch?v=ZvW1tEGIYPM

3. Błodna dziewicza a jeździectwo. 
Podczas jazdy błona dziewicza może zostać przerwana. Jednak to nie błona dziewicza jest wyznacznikiem tego czy jesteś dziewicą a stosunek seksualny. Każda kobieta ma inną budowę więc u każdej z nas może być inaczej. Tutaj polecę wam książkę "Ona ma siłę" Emily Nagosaki.
lub ten film: https://www.youtube.com/watch?v=ThOfuMYBmZg

4. Kontakty z ogierami.
Tak, koń może wyczuć, że masz okres ale nie będzie to miało dla niego żadnego znaczenia. Człowiek i kon to inne gatunki, więc ogier nie będzie zachowywał się w inny sposób niż na codzień.

c.d.n. może ;) 



poniedziałek, 11 grudnia 2017

Odpiaszczanie koni. Podstawowe informacje.

Jak niektórzy z was wiedzą, ostatnio arab mojego taty miał lekką kolkę. Wszystko jest już dobrze ale z tego powodu zwróciłam większą uwagę na odpiaszczanie koni.
Nie znam też zbyt wielu symptomów zapiaszczenia konia-jedynie apatia i nie robienie kupy.


Czym jest odpiaszczanie koni?
Jest to nic innego jak usuwanie piasku z układu pokarmowego konia.

Skąd się ten piasek bierze?
Z trawy (pasienia się), picia z kałuż, korzonki traw itp. itd.

Kiedy najłatwiej o zapiaszczenie konia?
Po sezonie pastwiskowym, ilość trawy jest mała i konie zmuszone są do jedzenia korzonków oraz mogą mieć siano podane na ziemi.

Jakie są skutki zapiaszczenia konia?
Kolka. Co może doprowadzić nawet do śmierci konia.

Właściwie nie da się zrobić niczego co sprawi, że koń przestanie jeść piach. Ale możemy pomóc koniowatemu usunąć piasek z organizmu.

Jak?
Karmienie to ważna sprawa- w tym wypadku kluczowa. :)
W sklepach jeździeckich można kupić gotowe produkty do odpiaszczania koni. Jednak do profilaktyki polecam tańsze rozwiązanie łuskę babki płesznik, siemię lniane(glutek), i płatki jabłkowe, to tego otręby, sporo ciepłej wody i domowy mash odpiaszczający jest gotowy(można dodać do tego też paszę czy co tam was koń je). Oby porcja nie była o wiele większa niż koń dostaje normalnie(zawsze można rozłożyć porcję na dwa posiłki np rano i wieczór), ponieważ koń jest przystosowany do pobierania małych ilości jedzenia a często. Im częściej je wasz koń tym lepiej. :)
Taki posiłek profilaktycznie staram się podawać co tydzień lub co dwa. Czasem częściej-szczególnie w sezonie zimowym.

Napisałam chyba wszystko co wiem w tym temacie. Jeśli macie jakieś dodatkowe informacje lub coś waszym zdaniem jest błędem- piszcie śmiało. <3
Wniosek nasuwa się sam- o odpiaszczanie konia należy dbać regularnie. :)

niedziela, 30 kwietnia 2017

Robienie bezy a jazda konna.

Pewnie zastanawiacie się co ma beza do konia.
Cóż, jedno i drugie bardzo łatwo jest zepsuć. Jedno i drugie zajmuje dużo czasu. Ale przejdźmy do rzeczy.
Ubijanie białek na beze. Aby beza była idealna i żeby wogóle się udała potrzebujemy szklanej miski, szczypty soli, białek(z 4 jajek), cukier(ok 170g) i troszeczkę kwaśnej cytryny. A no tak! I mikser! Teraz wyobraźcie sobie że miksera nie macie. Musicie ubijać białka trzepaczką. Wasze babcie tak robiły to wy nie dacie rady?
No więc zabierzmy się do pracy. Wbijamy białka do szklanej miski i zaczynamy pracę. Ubijamy jajka ze sztyptą soli(dzięki niej jajka lepiej się ubiją) szybkimi ruchami ale delikatnymi, kiedy piana jest już sztywna robimy to o wiele delikatniej żeby nie zniszczyć naszej pracy, dajemy białeczkom czas, powoli dodajemy cukier, mieszamy coraz delikatniej. Nasza pianka aż lśni, na sam koniec dodajemy łyżeczkę soku z cytryny. Formujemy bezy na papierze do pieczenia i do piekarnika do temp. 105°C (termoobieg) przez pierwsze 45 minut. Następnie temperaturę obniżamy do 100°C i tak suszymy bezy przez mniej więcej 2 godziny (piekarnik bez funkcji termoobiegu ustawiamy na 120-125°C (funkcja góra-dół), po 40 minutach zmniejszamy temperaturę do 110°C i tak suszymy bezy przez 2-2,5 godziny).
Łączny czas pracy ok 4 godziny.

Teraz znów ruszymy waszą wyobraźnię. Co się stanie kiedy jajka będziecie ublijali mocno? Hałas doprowadzi was do szału, wszystko będzie uciekało z miski, ręka zacznie was boleć, do pewnego momentu wynik pracy będzie taki sam jak przy szybkim ale delikatnym ubijaniu. Jednak kiedy białka zaczną sztywnieć cała masa się zniszczy, szczególnie kiedy zaczniecie dodawać kolejne składniki. Tu trzeba czasu, z białkiem nie wygrasz siłą i złością. Soli nie dodajesz, kto by dodawał soli do czegoś co ma być słodkie! Zamast soku z cytrny dodajesz jej skórkę. Wrzucisz wszystko co zrobiłaś/łeś, zaczniesz od nowa, frustracja będzie rosła, znów nie wyjdzie. Kupisz bezy w sklepie, będą za słodkie i wcale nie masz już na nie ochoty. Wreszcie ktoś nauczy Cię poprawnie robić bezę, a Ty złapiesz się za głowę gdy uświadomisz sobie że jedynym błędem była Twoja siła i nie czytanie instrukcji.

Pewnie dalej się zastanawiacie co ma jajko do konia, niektóży z was może już się domyślają.
Koń to nasze białko, kiedy pracujemy z nim delikatnie, dajemy czytelne sygnały, reagujemy szybko na jego zachowanie, koń zmienia się w białą pianę. Białka to nasz cel, plan treningu, nasze oczekiwania(dokładniej zamiana białek w piękną, pyszną bezę, czyt. wytrenowanie konia). Trzepanie jajek to praca jaką wykonujemy z koniem. Czym jest sól w takim układzie? Sól to charakter konia, jego możliwości. Kiedy sól i białka się łączą praca idzie sprawniej. Teraz zajmijmy się cukrem, Cukier to miłość jaką wkładamy w pracę z koniem, pochwały za poprawnie wykonane ćwiczenie. A kochany sok z cytryny to nasz "STOP" gdy koń robi coś źle, gdy trenig idzie nie tak, cytryna karci konia gdy jest taka potrzeba, ale zapamiętajcie jedną rzecz cytryny jest tylko jedna łyżeczka. Cytryna nie jest gorzka jak złość tylko kwaśna. A gdy kwaśny smak łączy się ze słodkim powstaje coś intrygującego. :) Pieczemy bezę, długo-to jest czas pracy z koniem, miesiące a nawet lata treningu i wchodzenia na wyższy poziom. Na koniec możemy zjeść naszą pyszną bezę.

Teraz pójdziemy w drugą stronę-w tą złą.
Ubijamy jajka szybko i z dużą siłą. Koń zaczyna ciągnąć nas za ręce, z treningu wracamy jak z placu walki. Ale wynik jest nawet zadowalający. Nie dajemy soli czyli ignorujemy możliwości konia i to jaki koń jest. Pojawa się bunt. Piana nie jest sztywna i opada. Pomimo że dodajemy cukier, nic się nie naprawia. Jest słodziej ale ciągle źle. Zamiast soku dodajemy skórkę, a ona jest gorzka- to jest nasza złość- karamy konia za własne błedy. Nie pieczemy, bo nie mamy czego upiec. Zaczynamy wszystko od nowa z frustracją u boku. Albo też próbujemy upiec ale nic dobrego z tego nie wyjdzie.

I właśnie dlatego beza ma tyle wspólnego z koniem.
Tak, przepis który podałam jest prawdziwy i pyszny. Polecam <3

środa, 20 lipca 2016

Niuniowe zawody i przygotowania

 Niuniowy trening przyśpieszony do zawodów :) 8 dni pracy, początkowo był plan wystartowania tylko w ujeżdżeniu. Później pojawiła się nadzieja na skoki, na starcie odrzuciliśmy cross.
Mały dzielny kucyk pierwszego dnia pokazał, że potrafi o wiele mniej niż przypuszczałam (np. skręcanie tak jak trzeba i chodzenie w prawo) ale udowodnił też, że bardzo szybko się uczy i ma bardzo przyjemny charakter do pracy. :) Czarna wodza poszła w ruch, szczególnie przy galopie. :P
Czarna to zdecydowanie mój ulubiony patent, jednak używam jej jak najmniej i tylko czasami.




Kolejnego dnia było trochę gimnastyki. I tutaj Niunio znów zaskoczył tym jak bardzo angażował się w pracę i tym, że odbił się od ziemi :D Kiedy był młodszy przeskoczenie mini krzyżaczka było bardzo ciężkie. Czarna wodza została w stajni i była to bardzo dobra decyzja. :)
Na koniec Niunio poskakał sobie w korytarzu, spodobało mu się. I pojawiła się mała nadzieja na to, że pojedziemy skoki.


Dnia trzeciego okazało się, że mały dostał zakwasów i poszliśmy tylko na spacer i się porozciągać. Kolejnego dnia mięśnie kucyka miały się lepiej więc dodaliśmy stęp na halterku i zaprzyjaźnianie się z niebieską plandeką. 
Dalej pracowaliśmy nad rozluźnieniem i kręceniem wolt + bardzo dużo przejść. Ostatecznie udało nam się dojść do bardzo dobrego, jak na tak krótki okres pracy, poziomu. 





Niunio to cwana bestia i małe przeszkody ma w dupce. Najbardziej podobają mu się oksery. A co do kłody to uważa, że najlepiej ją przeturlać... Ostatecznie 80-90 cm szło mu najlepiej ale udało się dotrzeć nawet do 105 cm. Małego bardzo przyjemnie prowadzi się od przeszkody do przeszkody, pozwala kontrolować prędkość i miejsce wybicia, chociaż czasami zapomina, że to ja tu jestem kierowcą. :D 
Później były duże deszcze i dwa dni wolnego przed samymi zawodami. 



Pomimo prawie zerowej koncentracji Niunia na mojej osobie, przerażenia szrankami i konikami biegającymi w różnych kierunkach, namiotami w których siedzą sędziowie. Udało się przejechać czworobok w całkiem dobrym stylu. Oczywiście nie mogło być za łatwo, więc Niunio już przy wjeździe na czworobok usiłował z niego wyjść i przez chwilę straciliśmy kontrolę nad skręcaniem, później udało nam się spłoszyć i zgubić strzemię. A w galopach strzelić kilka lotnych-tylko szkoda że nie robimy ich kiedy ja chcę. 


Grzybek - takie zyskał imię przy "obcięciu" grzywy- to bardzo miły i kochany koń w którym nie ma ani kropelki agresji. Taki charakter sprawia, że bardzo łatwo zaprzyjaźnia się z innymi końmi. Na zawodach też zdobył swojego przyjaciela <3




Ze skoków zrezygnowaliśmy, podłoże nie dopisało, padało, Niunio ślizgał się na każdym zakręcie i odmawiał każdego skoku, nie licząc krzyżaka. Kolorowe drągi okazały się zbyt przerażające i brak możliwość złapania równowagi w czasie jazdy tylko potęgował jego niechęć do skakania. No i dodatkowo w czasie galopów zgubiliśmy podkowę. :(
Skoki odpuściliśmy dla wspólnego bezpieczeństwa.
Mimo wszystko jestem bardzo zadowolona z Niunia i tego jak się zachowywał podczas swoich pierwszych zawodów. :) 

sobota, 21 maja 2016

Przestrzeń osobista.


Każdy z nas ma czasami potrzebę bycia tylko ze sobą, zamknięcia się w swojej przestrzeni osobistej. Bardzo nas denerwuje kiedy ktoś próbuje nam wtedy wejść do głowy(przynajmniej mnie). Jest to dla nas chwila odpoczynku, czas na przemyślenia, przypływ nowych pomysłów itd. itp. Przestrzeń osobista to takie miejsce gdzie wpuszczamy tylko te osoby którym ufamy i dla każdego człowieka mamy zarezerwowaną inną "odległość" od nas. Część rzeczy z tym związanych robimy podświadomie, np osoby które są miłe dla naszego oka lub się nam podobają dopuszczamy bliżej. 
Konie też tak mają. U dzikich koni można zauważyć takie coś jak wybieranie sobie partnerów względem maści, budowy itd. Często ogier w swoim stadzie ma klacze tylko jednej maść bo zwyczajnie takie mu się podobają. Nie, to nie żart. U koni udomowionych takie zachowanie zanikło, nie mają zbyt dużego wyboru co do łączenia się w stada. Jednak mimo wszystko możemy zauważyć, że konie nawiązują ze sobą jakiś rodzaj przyjaźni. Ruda całe życie była bardziej związana z ciemnymi końmi, najlepiej karymi lub skarogniadymi. Tak jest też teraz, chodzi po padoku z trzema innymi końmi i najbardziej zżyta jest z wałachem który jest najciemniejszy, chłopak jest skarogniady więc ma szczęście. Hamara rży do niego jak szalona. Ale często też zauważam, że oddala się od stada i zajmuje się sobą. Widać podobieństwo między ludźmi i końmi?
Mój trener często mówił, że trzeba pozwolić koniu być koniem. Co to tak naprawdę znaczy? 
W obecnych czasach na siłę próbujemy zrobić z konia naszego "towarzysza życia", zadbać o niego, zapewnić wszystko co najlepsze. I nie ma w tym nic złego, jeśli nie przesadzimy. Bardzo łatwo jest przekroczyć zdrową granicę. Jestem pewna, że każdy z was zna chociaż jedną taką osobę która nie odstępuje swojego konia na krok, stoi przy nim jak je, cały czas głaszcze i przytula, jeśli koń chodzi po pastwisku to co chwilę do niego przychodzi. Za to zachowanie kopyciaka jest odwrotne, najchętniej by zwiał i się zakopał w trawie ze swoim stadem. I tu przechodzimy do tego czym jest przestrzeń osobista konia. To czas który dajemy koniu na bycie koniem, zwyczajnym prawie dzikim stworzeniem które chodzi po pastwisku, je, tworzy więzi z innymi końmi, tarza się, biega, bryka , zajmuje się sobą, ma czas na odpoczynek. Zdrowa relacja z koniem to taka w której każda strona szanuje przestrzeń osobistą tej drugiej. Czyli my nie siedzimy w życiu konia przez 24 godziny na dobę. Robimy swoją robotę z koniem, trochę się z nim bawimy i pozwalamy wrócić stworzeniu do własnego świata. 

W każdej relacji są dwie strony. Tutaj drugą stroną jest nasz koń. On też musi szanować naszą przestrzeń osobistą, nie wchodzić na nas, nie podgryzać, nie zaczepiać przez cały czas gdy go czyścimy albo stoimy obok, nie próbować stać się przewodnikiem stada. Kiedy znajduje się w naszej przestrzeni, powinien zachowywać się łagodnie, nie nachalnie etc. Jest sporo koni które nie mają szacunku do człowieka i jego przestrzeni, kiedy obok nich stoimy cały czas jesteśmy zaczepiani nawet jeśli dajemy wyraźny sygnał, że już dość, koniec, wystarczy. Tutaj najczęściej jesteśmy sami sobie winni. Powodów może być wiele, rozpieszczenie źrebaka, odcięcie młodego konia od stada co powoduje że taki stworek nie może nauczyć się poprawnych zachowań, reakcji itd. Nawet ciągłe podkarmianie konia smakołykami i pozwalanie na zaczepki wpływa na jego szacunek do nas. 
Trzeba pilnować siebie i konia. Szanować końską przestrzeń i nauczyć konia szanowania naszej. Nie wiem jak wy ale ja o wiele bardziej lubię osoby i konie które maja właśnie ten szacunek do mojej przestrzeni osobistej. 

A tym którzy dotarli do końca serdecznie gratuluję. <3

piątek, 20 maja 2016

Danse Avec Lui - Zatańcz z nim

Danse Avec Lui. 

Mój ulubiony i bardzo wyjątkowy film, niesie ze sobą wielki przekaz o którym często zapominam. Dzisiaj nie będę wam opowiadać o filmie. Chciałabym się zająć czymś co zostało tam powiedziane. 
"Jeśli chce Pani zyskać sympatię konia proszę go nie obciążać swoimi kłopotami. Problemy trzeba rozwiązywać samodzielnie."
Ostatnio miałam trochę problemów i zmartwień. W między czasie między mną a Rudą zaczęło się psuć, robiłyśmy coraz więcej, wyższe wymagania. Tylko bez radości z pracy, bez chęci do następnego treningu. Macie tak czasami? 
Zastanawiałam się czemu tak jest. Co się dzieje? O co chodzi? Przecież pomoce są dobre, kondycja i zdrowie konia też. A jednak cały czas jest jakiś problem, bunt, złość, walka. Czasem mniej, czasami bardziej. Był progres umiejętności, nowe elementy. 
Dzisiaj zrozumiałam co jest, a raczej było problemem. Tak jak wspominałam, dużo się martwiłam. Przy pracy odbiegałam myślami w kierunku moich problemów, myślałam o tym nawet jak kładłam się spać, jadłam, chodziłam, cały czas. Nie cieszyłam się czasem który spędzałam z moim koniem. Co dajemy innym jeśli nie swój czas? (Tak to kolejny cytat.) Tylko wiecie... Problem był w tym, że wtedy o tym zapomniałam. Szukałam nie tam gdzie trzeba. Zrozumiałam to dopiero dzisiaj. Wszystkie moje zmartwienia udało się zażegnać. 
Wczoraj byłam w stajni, było miło i przyjemnie. Zwyczajnie wróciłyśmy do pracy po tygodniu przerwy, koń był luźny, chętny do pracy, zero nerwów, złości, spinania się. Czysta przyjemność, koń idealny pomimo dużej przerwy. Dzisiaj znów to samo, baba skupiona na pracy, idealnie przychodząca do łapki, pozytywna. Poprosiłam o nagranie galopów. Na filmie zobaczyłam jedną rzecz. Cieszę się jak głupia, jadę z wielkim bananem na twarzy jakbym chciała pozbierać muchy zębami. Już dawno nie uśmiechałam się z samej zwykłej jazdy. I tutaj przechodzimy do sedna sprawy. Czasami martwimy się tak bardzo, że nie zauważamy tego jak obciążamy tym siebie. Ludzi można oszukać, zwierząt nie, one to czują. 
Nie na wszystko mamy wpływ, nie wszystko możemy zmienić, nie ma sensu martwić się na zapas. Moja współpraca z Hamarą pokazała mi jak ciężkie sprawy czasami nosimy na swoich ramionach, jak wiele zmienia spokój w sobie. I trzeba pilnować, żeby ten spokój trwał, bo przecież będzie dobrze. Po każdej burzy wychodzi słońce, a burza też czasami jest potrzebna, żeby wyładować wszystko co się zebrało. 

Ja powoli odzyskuję siebie, wiem, że jeszcze nie wszystko jest załatwione ale jestem na dobrej drodze. Na koniec zostawiam was z moim ulubionym cytatem: 
"To właśnie czuje jeździec. Miłość."

środa, 2 marca 2016

Zostałam damą. :P


Oficjalnie zostałam damą. :) Zaliczyłam jazdę w damskim siodle. Chciałabym się podzielić z wami swoimi odczuciami i spostrzeżeniami.
Po pierwsze jazda w siodle damskim nie jest jazdą bokiem. Też się zdziwiłam! Tyłek siedzi prosto, ramiona siedzą prosto. Tylko prawa noga jest przełożona na lewą stronę.
Główna zasada jazdy to prawe ramię w tył, cofamy mocniej niż normalnie. I ta dam! Równowaga zachowana. Jakie są moje odczucia? Bardzo pozytywne, świetna zabawa, zawsze coś nowego, i wcale nie jest to tak trudne jak myślałam, oczywiście do najprostszych też nie należy. Rzecz która bardzo mnie zaskoczyła: z tego siodła praktycznie nie da się wypaść. 
A moje odczucia dzień po treningu? Boląca pupa, plecy, ramiona, wszystko. :D Mam nadzieję, że Hamara czuła się lepiej. 
A z perspektywy konia? Cóż, Ruda na początku zdziwiła się brakiem jednej nogi, po ok 20 minutach treningu załapała o co mniej więcej chodzi. Jednak z upływem czasu moja cwana bestia załapała też, że bat to nie jest łydka i starała się go ignorować. Każdy wie, że konie kombinują jak tylko się da. :D
Plus jest taki, że na koniec udawały nam się już ładne kłusy w których nie latałam jak latawiec przyczepiony sznurkiem do konia. Ba!! Nawet udał nam się równy okrągły(no może bardziej jajkowaty) galop. :) 
Na pewno będziemy uczyć się dalej. 



Jeśli spodziewaliście się wskazówek to mam tylko jedną. 
Polecam poduszkę pod tyłek na następne 2 dni po treningu i na trening też. :D 

Resztę rad i wskazówek sobie odpuszczę bo nawet nie wiedziałabym co wam napisać. 


Trzymajcie się mordki :*